Humanistyczny Notatnik Naukowy

uczona niewiedza

In Notatnik on 9 kwietnia 2013 at 16:04

Temat nauczania języka polskiego w szkołach jest ciągle żywy! W zasadzie problemy są niezmienne od lat: uczniowie nie czytają, nauczyciele mają za mało czasu aby przyzwoity sposób analizować lektury, lektury są nudne i oklepane, trzeba połączyć ze sobą naukę o języku z literaturoznawstwem, słabi nauczyciele kształcą słabych uczniów! Ciągłe utyskiwania na studentów, które słyszę od profesury, zdają się być śmieszne i świadczą o tym, że profesura narzeka na siebie samą, bo przecież oni kształcą nauczycieli, którzy później uczą w szkołach. Koncepcje, jakie w latach 70. krążyły wśród literaturoznawców polskich w Tekstach przedstawił m.in. prof. Sławiński. Jak się okazuje, nasza sytuacja od tej w latach 70. XX wieku wiele się nie zmieniła. Mam wrażenie, że tkwimy w tym samym punkcie, a czas, który minął od tamtego momentu nie został wykorzystany na przeprowadzenie przemyślanej reformy.

O sytuacji języka polskiego w szkołach pisze Zbigniew Bauer i Janusz Sławiński w Tekstach 1972, nr 6.

¨     Zbigniew Bauer, Jak mnie uczono (s. 142–146). Refleksja na temat lektur szkolnych, stanu czytelnictwa licealistów oraz o tym, czy licealiści kończąc szkołę znają literaturę polską i powszechną. Bauer zauważa, że obecnie sytuacja, w której krytykuje się system nauczania literaturoznawstwa jest bardzo powszechna. Autor ustosunkowuje się do tekstu, zamieszczonego w „Życiu Literackim”, w którym przedstawiona jest krytyka ówczesnego nauczania języka polskiego w szkołach: „Bez żenady pisał autor, że podręczniki są idiotyczne, a cały aparat dydaktyczny na nich się opierający zapóźniony w rozwoju o co najmniej piętnaście lat (s. 143). Nauczyciele nie pokazują uczniom praw rządzących epokami. Przedstawiają je jako oddzielone od siebie i przeciwstawne epoki. Dodatkowo kryzys pogłębia się przez nieuczenie poezji w szkole. Nauczyciele boją się omawiania najnowszych, najmłodszych poetów, gdyż są oni niepewni. Sytuację pogarsza fakt, że na precyzyjne analizowanie literatury nie ma wystarczającej liczy godzin. Uczeń także jest w mało komfortowej sytuacji, gdyż nie ma czasu na czytanie ponad program i słyszy wyłącznie o sprawie narodowej, a nie ma czasu żeby omówić teksty pod innym kątem niż ideologiczna. „Gdyby pozwolić uczniowi myśleć, wybierać, osądzić, a przy tym umiejętnie wskazywać na powiązania, zainteresować genezą utworów, odpowiednio sygnalizować bardziej ogólny zasięg problematyki – wreszcie przekazać prawdę o rozwoju literatury, wraz z całą dialektyką epoki i prądów, może wtedy pozbylibyśmy się poczucia winy za indolencję polonistyczną szeregu uczniów (s. 145)”.

¨     Janusz Sławiński, Zaszkodzi niepolepszanie (s. 1–7): Tekst otwierający numer. Felieton wprowadzający w narastający upadek polonistyki na każdym poziomie. Sławiński z ironią zaznacza, że ci, którzy najgłośniej narzekają na poziom licealistów, przychodzących na studia polonistyczne, są za to najbardziej odpowiedzialni, gdyż to oni uczą przyszłych polonistów. Autor podkreśla, że lekcje polskiego w szkole to lekcje języka i lekcje historii literatury. Wielokrotnie postulowano rozłączenie tych dwóch dyscyplin. „Kształcenie sprawności językowych musiałoby chyba się stać elementem podstawowym – wychowania obywatelskiego. Uzasadnienie łatwo wskazać. Zadania wychowania obywatelskiego […] są dość wyraźnie określone: ma ono przygotować ucznia do świadomego uczestnictwa w rozmaitych sytuacjach zinstytucjonalizowanego życia społecznego, dostarczać mu umiejętności poruszania się pośród zakazów i nakazów regulujących stosunki wzajemne osób i instytucji, wyposażać w znajomość odpowiednich >>kodów<<, >>symboli<<, które pozwalają brać udział w zorganizowanym życiu zbiorowym” (s. 4). Natomiast, wiedza z historii literatury mogłaby wejść w program wychowania estetycznego, gdyż kontakt ze słowem pisanym, stanowi swoisty rodzaj obcowania ze sztuką. Jednak takie założenie to tylko pobożne życzenia, gdyż: „w doświadczeniach dzisiejszego licealisty literatura bynajmniej nie zajmuje uprzywilejowanej pozycji; film, spektakl telewizyjny czy – w stopniu mniejszym – przedstawienie teatralne zdecydowanie z nią wygrywają. Co więcej: rozpowszechnione w praktyce szkolnej metody interpretacji utworów literackich sprzyjają niewątpliwie temu, że w świadomości uczniów w ogóle ulega rozluźnieniu związek między literaturą a dziedziną wytworów mających charakter nieinstrumentalny, dostarczających satysfakcji przez sam fakt swego zainteresowania, a więc sztuką po prostu” (s. 4). Licealiści umieszczali literaturę między historiografią, popularną wiedzą z socjologii i psychologii a publicystyką ideologiczną. Wychowanie estetyczne miałoby na celu przygotowanie ucznia do odbioru rozmaitych tekstów kultury. Autor zauważa, że w szkole powinno się wprowadzić różne typy zajęć, które rozwijałyby indywidualne zainteresowania i uzdolnienia uczniów. W takim modelu nauczania literatura byłaby punktem stałym, natomiast pozostałe elementy zmieniałby się. Obok literatury znalazłyby się film, teatr, historia sztuki, muzyka, architektura. Kształcenie byłoby podobne do tego językowego, uczeń wybierałby sobie to, czego chce się uczyć. Sławiński zwraca uwagę, że program nauczania nie jest elastyczny, jest przeładowany, wymaga realizacji kursu, co źle wpływa na kształcenie. Reforma w literackim kształceniu uczniów miałaby polegać także na ustaleniu pewnych zagadnień literackich, które byłyby obowiązkowe w programie nauczania oraz takich, które nauczyciel dodatkowo wybierałby dla swoich uczniów. Takie nauczanie dałoby świeżość oraz zmotywowałby nauczycieli, którzy mogliby realizować zagadnienia, które są ich pasją. Model kształcenia zróżnicowanego musiałby być wzbogacony o nowe podręczniki, które nie byłby przygotowywane wg określonego i sztywnego klucza, ale zawierałby różne koncepcje i materiały. Sławiński widzi zdecydowaną różnicę między ogólną, płytką wiedzą o wszystkim, a zróżnicowaną, pogłębioną wiedzą o pewnych zagadnieniach. Problem pojawia się dopiero, kiedy wspomnimy o nauczaniu historycznoliterackim. Były na to dwa różne rozwiązania – albo uczyć interpretacji tekstów, albo systematyzować przerobiony materiał. Sławiński zwraca uwagę przede wszystkim na kształcenie nauczycieli to uniwersyteckie oraz to podyplomowe, które powinno kłaść nacisk na metodykę nauczania języka polskiego, gdyż niektóre obecne tezy i metody należałoby włożyć do Nowych Aten.

  1. Gdy omawialiśmy „Tango” Mrożka, nauczycielka tak naprowadzała nas abmyśmy omawiając lekturę doszli do słów „mędrek” i „cham” – bo takimi tylko i wyłącznie pojęciami można opisywać tą książkę od 40 lat, kiedy to określił ją w tej sposób Błoński.

Dodaj odpowiedź do zaciekawiony Anuluj pisanie odpowiedzi