W biografii Hutnikiewicza mamy wciąż wiele niewiadomych i białych plam. Jedną z nich można z całą pewnością uzupełnić. Otóż chociaż pracował w Instytucie Behringa, to jednak nie karmił wszy.

Jest jedna ważna rzecz, która w życiorysie Profesora Artura Hutnikiewicza wymaga sprostowania. W biografii nad, którą pracuję od 2016 roku. W Słowniku współczesnych badaczy literatury Julia Pitera napisał, że był on w czasie okupacji karmicielem wszy w Instytucie Behringa we Lwowie. Hutnikiewicz w Dzienniku 15 stycznia 1986 roku (1084) napisał, że nie karmił wszy. Był laborantem. Karmienie wszy, którego podejmowała się m.in. Stefania Skwarczyńska było w ocenie Hutnikiewicza zbyt ryzykowne. Wszy (przenoszące tyfus plamisty) były hodowane na ludzkiej krwi (do ich jelit wstrzykiwano zarazki tyfusu, a później musiał być karmione), aby stworzyć szczepionkę, która uchroni ludzi przed tyfusem i śmiercią.
W Dzienniku tak wspominał ten czas Hutnikiewicz:
Nasz zespół boksowy składał się z kilku osób, wśród których mając lat zaledwie dwadzieścia cztery byłem najstarszy i jedyny po studiach, stąd od początku ochrzczono mnie przezwiskiem „stary”.
Kiedy jego koledzy z pracy oddawali się grze w pokera, on unikał tego. Jak napisał:
Musiałem wyżywić siebie i matkę, a nie miałem dodatkowych zarobków, bo nigdy nie podejmowałem się karmienia wszy, co było dość opłacalne, ale uważałem to za proceder ryzykowny.
Ten czas uważał za jeden z najlepszych w czasie okupacji. Wspominał, że chociaż był szczepiony, to zachorował na łagodniejszą odmianę tyfusu plamistego. Miał wysoką temperaturę i gwałtowne bóle brzucha. Zimą 1942/43 nabawił się też zapalenia nerwu kulszowego. Jego mieszkanie było zimne i wilgotne. W łóżku leżał ponad trzy miesiące, a na nogi postawiły go dopiero zastrzyki z artrosanu […] choć długo jeszcze wlokłem się do pracy o lasce zgięty jak starzec […].

